poniedziałek, 26 listopada 2012

Kończę

Niestety ten blog nie ma sensu.
Nie będę go usuwać, ale też nie będę dodawać nowych rozdziałów.
Przepraszam jeśli kogoś on obchodził.
Ale w końcu możecie też wejść na mojego 1 bloga: FHTL
Na dodatek (prawdopodobnie) 1 grudnia będzie miał 'premierę' mój następny blog: <3

sobota, 27 października 2012

Rozdział 5

Chłopak uchylił powieki. Zaczął nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu w którym się znajdywał. Szaro-białe ściany na pewno nie dawała ukojenia jego zmęczonym oczom, a te miarowe pikanie zaczynało go powoli denerwować. Na dodatek do ręki miał podprowadzoną rurkę.
Zaczęła narastać w nim złość i żal do całego świata. Dlaczego? Po pierwsze nie wiedział gdzie jest, po drugie nie mógł sobie nic przypomnieć, a głowa bolała go od nadmiaru wrażeń.
Białe, jak zresztą większość rzeczy w tym pokoju, drzwi skrzypnęły przerywając użalanie się nad sobą bruneta. W progu stanął mężczyzna, na oko trzydziestoletni, z jednodniowym zarostem i w BIAŁYM fartuchu. Nastolatka zaczął już nieco irytować ten kolor. Wszędzie tylko białe, białe i białe... Czemu nie może być na przykład różowe?!
Facet podszedł do ledwo zipiącego łóżka, na którym leżał chłopak i spytał:
-Dobrze się czujesz?
Bruneta zdziwiło to pytanie. No bo w końcu co jakiegoś obcego mężczyznę może to obchodzić?!
-Głowa mnie boli-jęknął mimo zastrzeżeń do tego człowieka.
Facet kiwnął głową na znak, że rozumie.
-A pamiętasz jak masz na imię?-rzekł obojętnym głosem, chodź w jego oczach można było wyczytać zaciekawienie i troskę.
-Dlaczego miałbym nie pamiętać?-odpowiedział pytaniem na pytanie chłopak
Człowiek wzruszył ramionami i spojrzał się wyczekująco na nastolatka.
-Harry-westchnął zrezygnowany brunet widząc, że facet nie da za wygraną i z jakichś nie znanych mu przyczyn koniecznie chce to widzieć.
-Dobrze-odparł i chciał chyba jeszcze coś dodać, ale zielonooki szybko mu przerwał:
-A teraz ja się zapytam. Gdzie jestem?
-W szpitalu-powiedział bez najmniejszego wahania i wstał.
Widząc, że nie dogada się z chłopakiem postanowił zostawić go samego na jakiś czas, tak żeby mógł odpocząć i otrząsnąć się po wypadku. Zajrzy do niego gdzieś za godzinę, przebada... a teraz musi iść do reszty pacjentów.
Brunet, po usłyszeniu ostatniego słowa wypowiedzianego przez nadgorliwego człowieka, popadł w wir własnych myśli. Dlaczego jest w szpitalu? To pytanie tak bardzo go męczyło. Nie dawało mu spokoju. W pewnym momencie miał nawet wrażenie, że w pomieszczeniu robi się strasznie duszno i ciężko mu było oddychać. To było tylko złudzenie spowodowane nadmiarem nie wiadomych. Tylko złudzenie, ale za to jakie rzeczywiste.
Chłopak zaczął przypominać sobie ostatni dzień jaki zapisał się w jego pamięci. Powracał do minionych wydarzeń, jakby przewracając poprzednie strony życia. Analizował od początku każdą godzinę przeżytą tamtego feralnego dnia. Wstał jak co dzień do szkoły. Na lekcjach był w miarę grzeczny... A nie! Przepraszam. Rzucał się z jakąś brunetką, której imienia za nic nie może sobie przypomnieć, gumkami. Nauczyciel każe zostać im na przerwie i pozbierać to co nabrudzili. Praca idzie sprawnie, aż do podwójnego dzwonka i syreny strażackiej. Panika, a potem... No właśnie. A potem co?!
Zdenerwowany chłopak zaczął ciężko dyszeć. Gdzie ta dziewczyna? Czy coś jej się stało?! Czy żyje?! I dlaczego on przeżył?
_____________________
Hej kochane! Wchodzę sobie dzisiaj na bloga i co widzę?! 7 komentarzy! Dziękuję! Kocham was!
Jak pewnie zauważyłyście zmieniłam wygląd bloga. Mnie osobiście ten podoba się dużo bardziej, a wam? Jest jeszcze jedna zmiana w tym blogu... Teraz same będziecie mogły decydować o niektórych wydarzeniach z życia bohaterów tego bloga. Myślicie, że to dobry pomysł? Co ma zrobić Harry? Zagłosujcie w ankiecie, a ta odpowiedź, która będzie miała najwięcej poparcia pojawi się w następnym rozdziale :) I jeszcze jedno: Jak ma się nazywać główna bohaterka (ankieta)?

Pa pa :*
                                                           Ja nie mogę z Nialla! :D

środa, 10 października 2012

Rozdział 4

(chodzi o muzykę, nie o film)



    Narrator w 3os.
   Dwie osoby krzątające się po klasie. Dziewczyna na kuckach zbierała wszystkie kawałki gumki, którymi rzucała się z kolegą jeszcze podczas lekcji, następnie podaje je chłopakowi, a ten chowa je do kieszeni, w nadziei, że jeszcze się przydadzą. Do ich uszu dobiega dzwonek. Jakby na lekcję, ale…
-Przecież dopiero co się przerwa zaczęła-mówi brunetka stając koło kolegi. Oboje muszą sprzątać klasę, za swoje „naganne zachowanie” podczas lekcji.
Kolejny dzwonek.
    Nastolatkowie spoglądają na siebie zdziwieni.
Syrena strażacka.
-Pożar-mówią patrząc po sobie przestraszonym wzrokiem.
   Jak jeden mąż rzucili się w stronę drewnianych drzwi klasy. Przed ich oczami rozciąga się przerażający widok. Płomienie dochodzące z pracowni chemicznej rozpościerają się groźnie po holu, powiększając swój zasięg. Dławiący dym dociera do ich nozdrzy powodując kaszel i łzawienie oczu. Dziewczyna w stresie zamyka drzwi i zaczyna nerwowo krążyć po pomieszczeniu.
-Co robić, co robić?-powtarza pod nosem.
   Chłopak stoi jak sparaliżowany wciąż w jednym miejscu i tępo wpatruje się w jakiś punkt przed sobą. Gdy dym zaczyna być już czuć nawet tutaj, brunetka podbiega do okna. Otwiera je z impetem, a jej kolega momentalnie ożywa. Biega jak oszalały po Sali w poszukiwaniu gaśnicy lub jakiejś wody. Nic. Nastolatkowie spoglądają przestraszeni w stronę zaczynających się palić drzwi.
    To koniec. Już nic ich nie uratuje. Stracili nadzieję. W ich sercach rodzi się żal. Żal do samego siebie, że nie mogą nic zrobić. Bo przecie bezsilność to najgorsza rzecz na świecie! Człowiek bezsilny, to człowiek nie istniejący! W pewnym momencie chłopak bezwładnie opada na podłogę. Może odurzony dymem, a może po prostu ze strachu. Zemdlał. Dziewczyna panikuje jeszcze bardziej. Jest sama.
   Tańczące płomienie zbliżają się wielkimi krokami do dwójki nie winnych istot, gotowe pożreć je w całości, by tylko załagodzić swój gniew. Brunetka podbiega do towarzysza niedoli i powstrzymuje słone łzy lejące się strumieniami z jej zielonych oczu. Podobno łzy to oznaka słabości. To prawda. Była słaba. Ale przecież nie każdy musi być silny. Nie każdy potrafi przezwyciężyć strach. Jednak nie to ją najbardziej martwiło. Dobijało ja to, że została sama.
    Zawlokła bezwładnego kolegę pod otwarte okno, czując, że koniec już się zbliża. Tak nie wiele ich już dzieli od bliższego spotkania z rozszalałym żywiołem. Gdzieś pomiędzy czarnymi scenariuszami zrodził się w jej głowie pomysł. Wystawiła głowę przez okno i zaczęła krzyczeć. Nawoływała o pomoc.
   W końcu ktoś usłyszał jej błagania. Pod oknem zjawiły się cztery czarne postacie. Dziewczyna zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej i jak opętana wymachiwać rękoma. Ludzie na dole także zaczęli coś krzyczeć i nawoływać, jednak ona nie mogła dosłyszeć co. Po chwili pojawiło się więcej osób. Jedni z nich trzymali dziwny, biały materiał, a drudzy go rozkładali. W przeciągu kilku sekund powstała płachta. Dziewczyna usłyszała tylko: „Skacz!”.  Wiele nie myśląc zaczęła podnosić nadal nie przytomnego chłopaka. Resztkami sił oparła go o ramę okna i przerzuciła go na drugą stronę. Uratowany. Jednak brunetka nie miała już w sobie życia. Ogień był już na tyle blisko, że muskał jej skórę, a ona sama opadła bezwładnie na osmoloną ramę okna. Za równo z przemęczenia, jak i z duszności. Czy żyła? Jeszcze… Miała na dzieję, że w Niebie zostanie potraktowana ulgowo, chodź by ze względu na to, że uratowała chłopaka. A poza tym nie miała już na nic siły. Chciała tylko zamknąć oczy i zasnąć… Tak też zrobiła.
   Ostatnie co poczuła to pęd powietrza…